Osoby, które mnie znają wiedzą, że od lat piszę o potrzebie zmiany w edukacji – o położeniu nacisku na relacje, na ich demokratyzację, na partycypację. Piszę o konieczności wprowadzania w życie postulatów współdecydowania i włączania uczniów w procesy decyzyjne, zwłaszcza w sprawach ich dotyczących.
Bardzo często prowadząc badania, czy spotkania dla nauczycieli zderzałam się ze ścianą opinii wskazujących na to, że bardzo chcieliby pracować inaczej, mieć większą autonomię i poczucie wpływu na to co i jak robią w salach, w klasach, ale nie mogą.
Niejednokrotnie winą za obecny stan obarczany jest skostniały system, źle opracowane podstawy programowe, nieludzcy dyrektorzy, którzy źle traktują kadrę i nie pozwalają na nowatorskie rozwiązania. Zapewne w wielu przypadkach to prawda i znaleźlibyśmy przykłady potwierdzające te tezy. Jednak czy to standard? Czy zmiany rzeczywiście nie są możliwe?
Nie jestem za rewolucją w edukacji – bo działania nagłe, raptowne, narzucone jakiejś grupie zawodowej prędzej spotkają się z oporem, chęcią obrony i obejścia wprowadzanych rozwiązań. Polska edukacja potrzebuje raczej zmian ewolucyjnych, stopniowych, ale dynamicznych, by nie rozmywały się w czasie i nie były przysłaniane rutyną. Nie jest to proste i wcale nie wzbudza u wielu nauczycieli czy dyrektorów entuzjazmu. Jednak coraz więcej grup zgłasza pomysły, propozycje, skupia wokół siebie zwolenników nowych rozwiązań.
Dla wszystkich nauczycieli i dyrektorów, którzy czują, że chcą czegoś więcej dla dzieci niż codzienna rutyna, szablonowe zajęcia i „przeciąganie liny” z rodzicami o to kto ma rację – cenną inspiracją mogą być dwie nowe książki, które ukazały się na naszym rynku wydawniczym. Książki, które napisane zostały przez praktyków, którzy jak nikt inny znają bolączki polskiej edukacji, bo mierzą się z nimi każdego dnia.
Przeczytajcie książki: Anny Szulc – Nowa szkoła. Zmianę edukacji warto zacząć przy tablicy, 2019, Wyd. Natuli oraz Ewy Radanowicz – W szkole wcale nie chodzi o szkołę, 2020, Wyd. Sensor.
Zobaczcie, że nawet działając w ramach systemu edukacyjnego, jaki mamy w Polsce, możliwa jest zmiana podejścia, poszukiwanie i wprowadzanie nowatorskich rozwiązań, budowanie relacji opartych na wspólnych wartościach, a rozwój dzieci/uczniów następuje jeszcze dynamiczniej, jeszcze bardziej wielostronnie niż przy klasycznym podejściu. Panie Anna Szulc i Ewa Radanowicz zmusiły mnie do pogłębionej refleksji nad moim działaniem. Zainspirowały proces planowania zmiany i dały mi mocny impuls do poszukiwania własnej drogi. Czy pójdą ze mną / za mną nauczyciele, z którymi mam zaszczyt pracować? – zobaczymy. Wiem jednak, że jeśli chcę ich zachęcić do zmiany sama muszę czuć wewnętrzny imperatyw do rozwoju, poszukiwania. Muszę widzieć możliwości zmiany i podzielić się z nimi moją wizją, a następnie razem z nimi wypracować wspólną drogę ku edukacji sprzyjającej dziecku.
Zachęcam wszystkich nauczycieli do lektury tych dwóch książek, by mogli przekonać się, że to oni mogą inicjować zmianę, mogą być „zaczynem” przemian tak potrzebnych naszej edukacji. Życzę wszystkim powodzenia.